Święta już tuż, tuż. Postanowiłyśmy więc
starym gruzińskim zwyczajem wybrać się na przedświąteczne zakupowe szaleństwo
do Turcji.
Podróż z Dvabzu zajmuje koło 2 godzin (
pociąg Ozurgeti -Batumi o 8 ; o 10 marszrutka do Sarpi a tam pieszo przez
granicę ) . Nam się poszczęściło, bo spotkałyśmy taksówkarza, który akurat
jechał do swoich córek do Batumi więc dzięki temu w Sarpi byłyśmy przed 10-tą.
Po drodze warto zatrzymać się w Gonio, żeby zobaczyć zbudowaną jeszcze za
czasów rzymian twierdzę. Legenda głosi , że na terenie znajduje się grób św. Macieja, jednego z dwunastu apostołów.
Niestety będąc Polką i Europejką musiałam
posiadać wizę turecką, aby przekroczyć granicę. Koszt tego świstka to 20 USD,
trochę za dużo jak na skromny budżet wolonariusza. Jedząc więc chaczapuri w
wersji "dla turysty" zwiedzałyśmy nabrzeże Sarpi czekając na Marikę,
która w tym czasie buszowała między tureckimi butikami w poszukiwaniu
zamówionych przez nas produktów.
W drodze powrotnej jeszcze krótka wizyta
w Batumi. Obowiązkowo mini-supra u cioci Mariki. Nie zabrakło tradycyjnego
badridżani, sałatki vinegret, ciasta herbacianego i domowego kompotu.
17.30 odjeżdża ostatni pociąg do Ozurgeti. Wrzucamy do
skrzynki 50 tetri ( 1 zł) i kiwając się na krzesłach w wręcz nieprzyzwoicie
dobrze ocieplonym wagonie z pełnymi plecakami wracamy do naszego nowego domu,
do Dvabzu.
|
Witamy w strefie wolnocłowej
|
|
Tak, że tak- Turcja |
|
Turcja ostrzega... |
|
...i szybko żegna Gule, Gule |
|
Jak na razie ruch na granicy niewielki, ale za kilka godzin zacznie się tu istne szaleństwo |
|
ciocia Mariki ze swoją maleńką wnuczką
|
krótka sesja zdjęciowa w Batumi |
|
|
i na koniec zostały tylko pieczątki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz