"...Kaukaz jest zaściankiem, końcem świata. Tu kończy się Europa i Azja, Wschód i Zachód, Północ i Południe. (...) mieszka tu dziś sto narodów, mówiących różnymi językami, mających różne obyczaje i wyznających różne religie"
W. Jagielski "Dobre miejsce do umierania"
Czas pożegnać się z moim małym zaściankiem, końcem świata, moją ulubioną wsią Dvabzu. Dziś mija dokładnie 299-ty dzień mojego projektu. Wieczorem wyląduję na płycie lotniska Okęcie pozostawiając Gruzję gdzieś daleko za sobą. Dokładnie tyle czasu potrzebowałam, aby zrozumieć choć część gruzińskiej tradycji i tutejszej mentalności. Nie wszystko jeszcze wiem, nie wszystko zobaczyłam. Jednak wiele się nauczyłam i zrozumiałam. Przede wszystkim miałam okazję tu w górach Kaukazu poznać nową siebie, tą samą a jednak trochę inną.
Co pozostanie mi po gruzińskiej przygodzie ?
Sposób wieszania prania. Moja gospodyni Tiniko robi to perfekcyjnie. Nauczyła mnie sobie tylko znanego sposobu rozwieszania ubrań. Pranie wiszące gdzieś w oknach starych kamienic w Tbilisi stało się wręcz symbolem Gruzji i na długo zostanie w mojej pamięci.
Brak noża. Kolejnym wyznacznikiem wskazującym na to, że znaleźliśmy się w Azji jest sposób jedzenia. Tutaj w domach praktycznie nie używa się noży, nie ma to nic wspólnego z brakiem kultury jedzenia, jest ona po prostu inna. Za to obfity zapas serwetek finezyjnie ułożonych do posiłku jest tu normą.
Rodzina. Pokochałam gruziński model wielopokoleniowej rodziny. W Europie tak wstydliwy i zapomniany problem starości tu jawi się wręcz jako okres błogosławieństwa. W końcu człowiek jest powszechnie szanowany, rodzina sprawuje nad nim opiekę a w zamian słucha ciekawych anegdot dziarskich jeszcze staruszków. Żyć nie umierać !
Macierzyństwo. Bezpośrednie pytania o posiadanie męża i dzieci na początku niezwykle mnie irytowały. Szczególnie często pytali o nie taksówkarze, kierowcy i współpasażerowie marszrutek. Najczęściej z czystej ciekawości a niekiedy z chęci pomocy w odnalezieniu odpowiedniego kandydata. Dziś wreszcie wydaje mi się, że zrozumiałam nieco model gruzińskiego sposobu wychowania. To macierzyństwo plemienne, gdzie zamiast rodziny nuklearnej w wychowaniu dzieci biorą udział inne doświadoczone już kobiety, dzięki temu tworzy się niesamowita więź.
Georgian maybe time. Sławne już wśród wszystkich zagranicznych turystów z Europy gruzińskie podejście do czasu. Tego chyba będzie mi brakować najbardziej. Przestawiłam się na czas słoneczny. Spotkamy się po południu, o 16-nastej koło południa co oznacza , że między 16-nastą a 18-nastą można spodziewać się umówionego gościa. Najczęściej jednak wpada niespodziewanie.
Kraina Karaloka. Tak już zawsze będę określała Gurię w której spędziłam tyle miesięcy. W połowie października z drzew spadają słodkie soczyste owoce niedostępne w Polsce. Mieszkańcy Gurii chcą wypromować swój regionalny produkt. Problem jest w tym, że do tego potrzeba zmysłu do interesu i profesjonalnego biznesplanu. Słowo plan tutejszych mieszkańców wprawia w zakłopotanie dlatego odpowiadają jedynie Niet problem, Posmotrim . No to zobaczymy ;) Trzymam kciuki.
Pokochałam ten kraj z jego ułomnościami, paradoksami i śmiesznostkami. Myślę, że mamy się czego od nich uczyć. Gruzini powinni także przyjąć w końcu, że mogą się nauczyć czegoś od nas. Wierzę w przyjaźń polsko-gruzińską w porozumienie między mieszkanką Torunia a miejscowymi z Dvabzu.
Nachvamdis ! ნახვამდის !
DVABZU W PORACH ROKU
Georgian maybe time. Sławne już wśród wszystkich zagranicznych turystów z Europy gruzińskie podejście do czasu. Tego chyba będzie mi brakować najbardziej. Przestawiłam się na czas słoneczny. Spotkamy się po południu, o 16-nastej koło południa co oznacza , że między 16-nastą a 18-nastą można spodziewać się umówionego gościa. Najczęściej jednak wpada niespodziewanie.
Kraina Karaloka. Tak już zawsze będę określała Gurię w której spędziłam tyle miesięcy. W połowie października z drzew spadają słodkie soczyste owoce niedostępne w Polsce. Mieszkańcy Gurii chcą wypromować swój regionalny produkt. Problem jest w tym, że do tego potrzeba zmysłu do interesu i profesjonalnego biznesplanu. Słowo plan tutejszych mieszkańców wprawia w zakłopotanie dlatego odpowiadają jedynie Niet problem, Posmotrim . No to zobaczymy ;) Trzymam kciuki.
Pokochałam ten kraj z jego ułomnościami, paradoksami i śmiesznostkami. Myślę, że mamy się czego od nich uczyć. Gruzini powinni także przyjąć w końcu, że mogą się nauczyć czegoś od nas. Wierzę w przyjaźń polsko-gruzińską w porozumienie między mieszkanką Torunia a miejscowymi z Dvabzu.
Nachvamdis ! ნახვამდის !
DVABZU W PORACH ROKU
Zima |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz